czwartek, 14 lutego 2013

Piętnasty


Okropne sny. On stoi nade mną, odrywając kawałki skóry z mojego ciała. Syczę z bólu, próbuję się uwolnić. Jego twarz rozjaśnia szyderczy uśmiech i wtedy… się budzę. Przywiązana do drzewa. Obok mnie uosobienie moich koszmarów. Jest mi zimno. Na skórze lekkie skazy. Ból powraca w chwili, gdy jego usta łączą się z moimi. Jeszcze nigdy nie czułam się tak upokorzona. Z oczu wypływają słone i gorące łzy zgorszenia. Splamiona… Zostałam splamiona…

Na wszystkich ekranach w Panem pojawia się prezenterka, a jej matowy głos oznajmia: „Narażeni na reakcje lękowe związane z widokiem ognia, krwi, oparzeń skórnych, palących się ciał, powinni odejść od ekranów. Powtarzam: narażeni na reakcje lękowe związane z widokiem ognia, krwi, oparzeń skórnych, palących się ciał, powinni odejść od ekranów”. Obraz gaśnie, a chwilę potem rozbłyska językami ognia, liżącymi arenę…

Mam zaledwie kilka sekund na reakcję. Tresh kiwa mi głową na pożegnanie. Znika w krzakach, a chwilę potem ja rzucam się w przeciwnym kierunku. Zaczynam oddalać się od polany jeszcze bardziej. W duchu dziękuję sobie, że zabrałam noże. Biegnę przed siebie. Instynkt bierze górę. Zachowuję się jak zwierzę. Paniczna chęć opuszczenia tego miejsca. Zabiję każdego, kto stanie mi na drodze. Wszystko wokoło traci kontury. Zaciera się, rozmazuję. Nie widzę nic. Powietrze jest nasycone ciężkim, szarym i gryzącym dymem. W mojej głowie tylko jedno słowo: UCIEC. Uciekam tam, gdzie niosą mnie nogi. Tracę kontrolę. Oddech. Dym wypełnia mi nozdrza, oczy i uszy. Kaszlę. Nogi dalej pracują. Brakuje mi tchu. Mój świszczący oddech tonie w trzaskającym ogniu. Zaczyna brakować mi sił. Wolniej, wolniej, wolniej. Idę coraz wolniej. A potem nie ma już nic, nic, nic. Oprócz ciemności pod powiekami.
***
Cała piątka porusza się przez las w milczeniu. Cato jest wściekły. Zaciska dłonie na rękojeści miecza. Tylko chwile dzielą go od wybuchu. Skroń pulsuje. Usta ułożone w poziomą kreskę. Cisza, aż dzwoni im w uszach. Dopiero co opuścili obszar, w którym palił się las. Szukali ofiar. Osłabionych, wycieńczonych i głodnych. Peeta stąpa z nich wszystkich najgłośniej, a reszta syczy z wściekłością. Bo i oni są w dość kiepskiej kondycji. Glimmer ma nadpalone końcówki włosów, Marvel paskudne oparzenie na łydce, a Cato spopielone nogawki. Alice wycieńczona długim biegiem, siada na omszałym kamieniu. Chłopak z Dwójki patrzy na nią wilkiem, ale nie odzywa się. Napięcie pomiędzy drużyną jest nie do wytrzymania. Nie patrzą na siebie. Nie rozmawiają. Dyszą wściekłością, żalem i gniewem. Napięte mięśnie, z pozoru spokojne twarze i nienawistne spojrzenia. Kłótnia wisi w powietrzu.
- Jak myślicie, gdzie ona jest? – trybutka z Czwórki przerywa ciszę.
- Kto? – samiec Alfa podnosi brew.
- Clove – mówi cicho Glimmer. Dźwięk tego imienia sprawia, że atmosfera gęstnieje.
- Nie wymawiaj przy mnie tego słowa – syk przywódcy przecina powietrze jak brzytwa.
- Zwariowałeś? To nasza sojuszniczka – wtrąca się Kochaś. I wtedy wszystko wybucha. W ciemności lasu błyska stalowe ostrze…
***
Powrót do świata żywych jest bolesny. W płucach czuję lód. Nie mogę oddychać.  Ogień zemsty, wściekłości pali moje wnętrzności od środka. Rodzę się na nowo. Członki przeszywa ostrze cierpienia. Nie krzyczę. Nie skarżę się. Czekam. W dymie i żarze zagrzebuję swoje dawne ja. Tworzy się nowa Clove. Ta, która nigdy nie była ofiarą Altiusa. Która od zawsze była morderczynią. Wypluwam popiół z ust. Przez chwilę w głowie mam pustkę. Gwałtowny kaszel cuci mnie. Fala wspomnień przypływa ze zdwojoną siłą. Dożynki, Igrzyska, Cato, Rzeźnia, Kochaś, dziewczyna z Ósemki, układ z Treshem, ogień. Z trudem podnoszę się z ziemi. Wykonuję kilka kroków. I zamieram. Dobiegają mnie kroki, odgłosy kłótni, czyjeś podniesione głosy. Powoli zakradam się w tamtym kierunku. Delikatnie, spokojnie. Wyczuwam w powietrzu woń spalonego materiału, ciała i włosów. Naglę syczę. Otarłam się o korę jakiegoś drzewa. Łokciem. Nie mam na sobie kurtki, więc delikatnie przekręcam kończynę. Nie mam połowy ręki. Skórę, mięśnie i nerwy na ramieniu wypaliło mi do kości. Na łokciu obrażenia są mniejsze, dlatego musiało mnie zaboleć. Rana jest głęboka, ale przynajmniej nie krwawi. Wyciągam z plecaka okład chłodzący, zakładam i obwiązuję bandażem. Ruszam dalej, próbując nie myśleć o poparzeniu. Zagoi się.
Staję za drzewem. Na wyciągnięcie ręki Cato. Zamierza się na Kochasia.
W ciemności lasu błyska stalowe ostrze, które przykładam mu do gardła…
 ____________________
Przepraszam za chwilowe niedogodności związane ze stronami, ale trochę do ogarniania jest ^^

9 komentarzy:

  1. Rozdział świetny, jak zwykle. Układ z Threshem też pomysłowy. A szablon... cudo! Z tymi stronami to to wcale takie trudne nie jest, sama takie zrobiłam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Chodzi o to, że trochę dużo do podlinkowania ;)

      Usuń
  2. Należą się brawa i ukłony :D Twój sposób pisania wciąga przez co ciągle łaknę więcej. Czekanie na notki to tortury...Jak zwykle czekam na więcej i mam nadzieję, że blog pożyje bardzo długo!
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest najlepszy blog o Igrzyskach jaki do tej pory czytalam. Zapraszam do siebie (mam tam tez niektore osoby z IŚ) mati-pati.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskie !!! :) Super był ten rozdział ( z resztą jak wszystkie) Czekam na następny rozdział !!! Wenyyy !!! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego rozdział taki krótki? Przyjemnie mi się go czytało. Coraz bardziej zakochuję się w twoim opowiadaniu i wchodzę na tego bloga codziennie w nadziei, że zobaczę nowy post. ;__;
    Piękny szablon.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Codowne! Czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że już niedługo ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzę, że już od dłuższego czasu zostawiam u Ciebie tylko i wyłącznie cukrowe komentarze... Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale mam wrażenie, że to twoja historia tak na mnie wpływa - jest coraz lepsza, ciekawsza, bardziej dynamiczna. W dodatku skończyłaś w takim miejscu, a takie coś powinno się karać więzieniem -.- Powiedz mi, jak można tak skończyć?!
    No ok, opanowuje się. Zdziwiło mnie tylko jedno - dlaczego w trakcie tego wszystkiego wplotłaś narracje 3 os. skoro cały czas pisałaś w pierwszej osobie? Z tego, co kojarzę to też jest błąd jakiegoś tam rodzaju, ale głowy nie dam. Wiem, że tak się nie robi - to z pewnością.
    No ok, kończę już.
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Nie zostawiaj spamu pod notkami i nie przeklinaj :)